Błędy żywieniowe zdarzają się każdemu, kto mając niezdrowe nawyki rozpoczyna starania o prawidłowy jadłospis. I dobrze, że się zdarzają, bo w końcu na błędach się uczymy i możemy innym służyć radą. Kluczem do sukcesu jest zauważenie i eliminacja tego, co robimy źle, ale przedtem musimy zrobić porządny "rachunek sumienia". Właśnie dlatego zdecydowałam się na tego posta. Do tej pory myślałam tylko o tym, co powinnam zmienić, ale efekt był taki, że trzymałam się wyznaczonych zasad bardzo krótko, praktycznie do momentu, gdy nie nastał głód. Gdy organizm domaga się jedzenia, nie ma mocnych-człowiek myśli tylko o tym, by coś zjeść. Nie mając pod ręką niczego wartościowego, bądź-co gorsze, będąc na mieście, idzie do marketu po coś hermetycznie pakowanego, wrzuca w siebie, a potem przeraża się na widok etykiety, która ukazuje mu, że jego pyszny, delikatny rogalik z czekoladowym nadzieniem to tak naprawdę samo EEE, syrop g-f, utwardzone tłuszcze, barwniki itp. itd. Oczywiście tym przykładem uogólniam wszystko, bo wiadomo, że gdy się wyrobi w sobie dobre nawyki, problem znika.
Od kilku lat trzymałam się sztywnych reguł dotyczących odżywiania i choć ludzie wokół sądzili, że przestrzegam ich trochę za bardzo, to jednak teraz wolałabym znów do tego wrócić, niż kontynuować to, co robię od jakiegoś czasu. Długo zabierałam się za zmiany, ale nie umiałam ich dokonać, bo na myśl o kolejnych walkach ze swoją osobą (a raczej z tym, co siedzi w głowie), po prostu mi się odechciewało. Nadszedł czas, że jestem gotowa, w związku z tym przychodzi pora na rachunek sumienia ;)
1. NIERACJONALNE PRZEWIDYWANIE
Jednego dnia zjadłam za dużo, więc co zrobię? Kolejnego dnia wyznaczę sobie jadłospis w stylu 1300kcal, przy czym na kolację zjem pół serka wiejskiego, zapomnę o głodzie i poćwiczę, żeby spalić poprzednią nadwyżkę. Jak to wygląda w rzeczywistości, gdy dzień pokuty nadejdzie? Po śniadaniu okej, ćwiczę, zwykle nawet intensywnie, potem zjem coś lekkiego i.. spada drastycznie poziom cukru, zaczynam się trząść, jestem rozdrażniona, głodna, a tyle zadań przede mną jeszcze no i jak ja mam się do nich zmobilizować, gdy ciało odmawia posłuszeństwa... Początkowo walczę, ale w końcu myślę "chrzanić to" i na podwieczorek wpada drugie tyle kalorii, ile planowałam. No, to planuję kolejny dzień i sytuacja się powtarza.
2. TYLE POTU WYLAŁAM-NALEŻY MI SIĘ
To najbardziej irytująca w moim trybie życia rzecz. Pójdę pobiegać, zrobię powiedzmy te 12km, przyjdę do domu, zjem ładnie (czyt. mało i lekko, czyli niekoniecznie ładnie), a za 2-3h zaczynam się paskudnie czuć, więc idę po coś do sklepu, co ma sporo cukru i naładuje mi akumulatory. Zjadam, a potem nie mogę się na niczym skupić, bo myślę sobie o tym, ile wysiłku zmarnowałam na puste jedzenie.
3. ŻYCIE MA BYĆ PRZYJEMNOŚCIĄ
Przemawia przeze mnie hedonizm i nie ukrywam tego. Są ludzie, którzy za słodyczami nie przepadają-szczerze zazdroszczę, dla mnie to mógłby być jedyny smak, jaki istnieje :P Oczywiście, że życie ma być przyjemnością, ale wszystko zależy od tego, co dla nas kryje się pod tym słowem. Jak ktoś zaczyna przestrzegać diet to nagle myśli o jedzeniu inaczej, niż o źródle energii, w związku z czym traktuje je jako coś bardzo istotnego, mogącego przynosić dyskomfort lub radość. Tak więc w chwilach, gdy mam ochotę na słodycze, kupuję je, bo myślę sobie, że życie jest za krótkie. Co mam w zamian? Wyrzuty sumienia, po jakimś czasie + kilka kg na wadze i problemy z układem trawiennym.
4. WSZYSCY JEDZĄ, TO CZEMU MAM SOBIE ODMAWIAĆ?
Rasowy przykład. Idziecie ze znajomymi coś zjeść, oni kupują słodycze/fast-foody i wy, mając możliwość kupna czegoś zdrowszego, ulegacie pokusie i zajadacie razem z nimi. Bo zapach, bo wygląd, bo nie możecie się oprzeć. Co się z tym wiąże? Często unikanie wychodzenia z innymi z obawy przed brakiem kontroli. A dodatkowo, samotnie jesteśmy nieszczęśliwi i w samotności jeść lubimy...
5. NUDZI MI SIĘ...
... to zjem. Nieważne, że obiad był godzinę temu. Nudę trzeba zajeść, bo w nudzie, mimo że leniwie, chyba metabolizm nam przyspiesza, bo nagle żołądek się odzywa. Nie, to my sobie wmawiamy, że jesteśmy głodni, choć ciężko niekiedy to pojąć.
6. ZAJADANIE EMOCJI
To chyba nie wymaga komentarza... Zajadanie emocji i stresu zamiast pomagać-szkodzi. Nie tylko sylwetce. Psychice głównie.
7. SZYBKIE UCZUCIE SYTOŚCI
Czyli jedzenie w pośpiechu, byle nie czuć tego wstrętnego głodu. Skutkuje to tym, że wrzucamy w siebie zdecydowanie za dużo, nie skupiając się nawet na smaku, a jedynie na uspokojeniu żołądka. Po 30 minutach jesteśmy przejedzeni, zmęczeni i ociężali. A przecież wystarczy wypić szklankę wody, jeść pomału, delektując się smakiem i dać czas na to, by informacja o najedzeniu dotarła do mózgu.
To są, przyznaję się bez bicia, moje podstawowe problemy, z którymi się borykam. Czas je wreszcie zmienić, teraz mam je w jednym miejscu i będę zwalczała. Tak więc szykuje się kolejny wpis, w którym opiszę metody działania.
Wszelkie uwagi, porady lub Wasze doświadczenia w tej kwestii przeczytam z chęcią!