wtorek, 28 kwietnia 2015

347. błędy w żywieniu

Błędy żywieniowe zdarzają się każdemu, kto mając niezdrowe nawyki rozpoczyna starania o prawidłowy jadłospis. I dobrze, że się zdarzają, bo w końcu na błędach się uczymy i możemy innym służyć radą. Kluczem do sukcesu jest zauważenie i eliminacja tego, co robimy źle, ale przedtem musimy zrobić porządny "rachunek sumienia". Właśnie dlatego zdecydowałam się na tego posta. Do tej pory myślałam tylko o tym, co powinnam zmienić, ale efekt był taki, że trzymałam się wyznaczonych zasad bardzo krótko, praktycznie do momentu, gdy nie nastał głód. Gdy organizm domaga się jedzenia, nie ma mocnych-człowiek myśli tylko o tym, by coś zjeść. Nie mając pod ręką niczego wartościowego, bądź-co gorsze, będąc na mieście, idzie do marketu po coś hermetycznie pakowanego, wrzuca w siebie, a potem przeraża się na widok etykiety, która ukazuje mu, że jego pyszny, delikatny rogalik z czekoladowym nadzieniem to tak naprawdę samo EEE, syrop g-f, utwardzone tłuszcze, barwniki itp. itd. Oczywiście tym przykładem uogólniam wszystko, bo wiadomo, że gdy się wyrobi w sobie dobre nawyki, problem znika. 
Od kilku lat trzymałam się sztywnych reguł dotyczących odżywiania i choć ludzie wokół sądzili, że przestrzegam ich trochę za bardzo, to jednak teraz wolałabym znów do tego wrócić, niż kontynuować to, co robię od jakiegoś czasu. Długo zabierałam się za zmiany, ale nie umiałam ich dokonać, bo na myśl o kolejnych walkach ze swoją osobą (a raczej z tym, co siedzi w głowie), po prostu mi się odechciewało. Nadszedł czas, że jestem gotowa, w związku z tym przychodzi pora na rachunek sumienia ;)

1. NIERACJONALNE PRZEWIDYWANIE

Jednego dnia zjadłam za dużo, więc co zrobię? Kolejnego dnia wyznaczę sobie jadłospis w stylu 1300kcal, przy czym na kolację zjem pół serka wiejskiego, zapomnę o głodzie i poćwiczę, żeby spalić poprzednią nadwyżkę. Jak to wygląda w rzeczywistości, gdy dzień pokuty nadejdzie? Po śniadaniu okej, ćwiczę, zwykle nawet intensywnie, potem zjem coś lekkiego i.. spada drastycznie poziom cukru, zaczynam się trząść, jestem rozdrażniona, głodna, a tyle zadań przede mną jeszcze no i jak ja mam się do nich zmobilizować, gdy ciało odmawia posłuszeństwa... Początkowo walczę, ale w końcu myślę "chrzanić to" i na podwieczorek wpada drugie tyle kalorii, ile planowałam. No, to planuję kolejny dzień i sytuacja się powtarza.

2. TYLE POTU WYLAŁAM-NALEŻY MI SIĘ

To najbardziej irytująca w moim trybie życia rzecz. Pójdę pobiegać, zrobię powiedzmy te 12km, przyjdę do domu, zjem ładnie (czyt. mało i lekko, czyli niekoniecznie ładnie), a za 2-3h zaczynam się paskudnie czuć, więc idę po coś do sklepu, co ma sporo cukru i naładuje mi akumulatory. Zjadam, a potem nie mogę się na niczym skupić, bo myślę sobie o tym, ile wysiłku zmarnowałam na puste jedzenie.

3. ŻYCIE MA BYĆ PRZYJEMNOŚCIĄ

Przemawia przeze mnie hedonizm i nie ukrywam tego. Są ludzie, którzy za słodyczami nie przepadają-szczerze zazdroszczę, dla mnie to mógłby być jedyny smak, jaki istnieje :P Oczywiście, że życie ma być przyjemnością, ale wszystko zależy od tego, co dla nas kryje się pod tym słowem. Jak ktoś zaczyna przestrzegać diet to nagle myśli o jedzeniu inaczej, niż o źródle energii, w związku z czym traktuje je jako coś bardzo istotnego, mogącego przynosić dyskomfort lub radość. Tak więc w chwilach, gdy mam ochotę na słodycze, kupuję je, bo myślę sobie, że życie jest za krótkie. Co mam w zamian? Wyrzuty sumienia, po jakimś czasie + kilka kg na wadze i problemy z układem trawiennym.

4. WSZYSCY JEDZĄ, TO CZEMU MAM SOBIE ODMAWIAĆ?

Rasowy przykład. Idziecie ze znajomymi coś zjeść, oni kupują słodycze/fast-foody i wy, mając możliwość kupna czegoś zdrowszego, ulegacie pokusie i zajadacie razem z nimi. Bo zapach, bo wygląd, bo nie możecie się oprzeć. Co się z tym wiąże? Często unikanie wychodzenia z innymi z obawy przed brakiem kontroli. A dodatkowo, samotnie jesteśmy nieszczęśliwi i w samotności jeść lubimy...

5. NUDZI MI SIĘ...

... to zjem. Nieważne, że obiad był godzinę temu. Nudę trzeba zajeść, bo w nudzie, mimo że leniwie, chyba metabolizm nam przyspiesza, bo nagle żołądek się odzywa. Nie, to my sobie wmawiamy, że jesteśmy głodni, choć ciężko niekiedy to pojąć. 

6. ZAJADANIE EMOCJI

To chyba nie wymaga komentarza... Zajadanie emocji i stresu zamiast pomagać-szkodzi. Nie tylko sylwetce. Psychice głównie.

7. SZYBKIE UCZUCIE SYTOŚCI

Czyli jedzenie w pośpiechu, byle nie czuć tego wstrętnego głodu. Skutkuje to tym, że wrzucamy w siebie zdecydowanie za dużo, nie skupiając się nawet na smaku, a jedynie na uspokojeniu żołądka. Po 30 minutach jesteśmy przejedzeni, zmęczeni i ociężali. A przecież wystarczy wypić szklankę wody, jeść pomału, delektując się smakiem i dać czas na to, by informacja o najedzeniu dotarła do mózgu. 

To są, przyznaję się bez bicia, moje podstawowe problemy, z którymi się borykam. Czas je wreszcie zmienić, teraz mam je w jednym miejscu i będę zwalczała. Tak więc szykuje się kolejny wpis, w którym opiszę metody działania.
Wszelkie uwagi, porady lub Wasze doświadczenia w tej kwestii przeczytam z chęcią!

13 komentarzy:

  1. Oby takie świadome i jasne wypisanie wszystkiego pomogło Ci w walce ze słabościami. Mi jednak wydaje się, że powinnaś tu dopisać brak cierpliwości w oczekiwaniu na efekty, bo to właśnie z tego może wynikać cała reszta :) No i pytanie czy serio jest sens odchudzania się w Twoim przypadku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na szczęście ja za słodyczami tak nie szaleję, ale ostatnio mam fazę na.....mięso ! Serio jak całe życie mogłoby ono dla mnie nie istnieć, tak teraz za wędzony filet z indyka dam się pokroić haha!
    Uważam jednak, że nie można trzymać się tak ściśle tych zasad, narzucać restrykcję, bo to tak jakbyśmy karali siebie - mam nadzieję, że kiedyś osiągnę taką harmonię ze swoim ciałem i umysłem i że Ty też ! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że pierwszym i naprawdę solidnym krokiem na drodze do zmian jest to, że się przed nami "wyspowiadałaś". Świetnie, że nie tylko zdiagnozowałaś swoje problemy, ale ponadto się do nich przyznałaś.
    Z mojej strony jedna rada - nie poddawaj się. Jeśli masz cel to działaj i nie daj się z drogi zepchnąć. No i, powtórzę za Pam, bądź cierpliwa! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. I tu dowód na to, że jesteśmy siostrami ;D identyko mm!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak chcesz czytać uwagi, to napiszę (o, jak to groźnie zabrzmiało, brrr ;p). Zdaje mi się, że primo - przykładasz do tego zbyt dużą uwagę i chodzi tu bardziej o "parcie na xxx", a powinno być rozsądnie. Secundo - zastanów się, czy nie spożywasz zbyt małej ilości kalorii. Najprawdopodobniej tu leży problem. Z każdym razie - powodzenia w podążaniu do celu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie nie spożywam zbyt małej ilości kalorii - wręcz przeciwnie :D

      Usuń
  6. Post bardzo dobry, lubię czytać takie przemyślenia. Ja ma największy problem z 1, 2 i 5. Kiedy robię sobie 'głodowy dzień' to wszystko wygląda pięknie aż do wieczora. Wtedy leżąc w łóżku zwijam się z głodu i w ruch idzie wszystko. A metabolizm zwalnia...Próbuję jednak usilnie walczyć z takim rozumowaniem i to też tyczy się punktu 2, bo nie po to się walczy, żeby to potem zawalić.
    Więc jak widzisz te problemy nie dotyczą tylko ciebie ;) Trzeba z nimi walczyć i dążyć do jak najlepszego żywienia, ale człowiek jest tylko człowiekiem i upadki mogą się zdarzyć zawsze, pamiętaj!

    OdpowiedzUsuń
  7. Większość to co napisałaś to prawda, ale niektóre rzeczy to jednak dla mnie lekka przesada w drugą stronę. Batonik od czasu do czasu czy wypad ze znajomymi na pizze nas nie zabije. Nie można z siebie robić też takiego ę-ą. Przynajmniej takie jest moje zdanie. Wyjście ze znajomymi czy ulubiony słodycz od czasu do czasu nie jest objawem niezdrowego myślenia, wręcz przeciwnie. Oczywiście nie mówię, żeby codziennie to robić. Chodzi mi o umiar we wszystkim. Wychodzę z założenia, że wszystko jest dla ludzi, ale z rozsądkiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że masz rację i to miałam na myśli pisząc o tych wypadach ze znajomymi - raz na jakiś czas nie zaszkodzi, a nawet dla komfortu psychicznego wskazane jest po prostu poszaleć, ale robić to z umiarem, bo inaczej efektem może być unikanie wspólnych spotkań z obawy przed pokusą ;) do tego wystarczy wyrobić w sobie pewne nawyki, dzięki którym będziemy siebie samych w stanie kontrolować :D

      Usuń
  8. Ja też kiedyś miałam zbytnio większą fazę na przykładanie się do tego co jem i źle się to skończyło dla mnie niestety.
    I małe namiastki tego dalej mam, ale przynajmniej moi znajomi się śmieją ze mnie z tego co jem( a co to jest ? , z czym to się je ? D:) i mam później ubaw po pachy :D
    Uwielbiam takie motywujące wpisy i czekam na więcej !
    Widać już po tym wpisie, że byłabyś świetną panią dietetyk :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Prawdziwe, aż do bólu i mogę jedynie potwierdzić, że tak jest :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tyle prawd zawartych tylko w paru niewinnych punktach...

    OdpowiedzUsuń