środa, 20 maja 2015

365. coś innego

Gdy nie możesz w nocy spać, zaczynasz wcześnie dzień. O 6 rano jesz owsiankę, najzwyklejszą z jabłkiem, a przed 8 zaczynasz lekki trening. Bierzesz prysznic i czujesz, że w sumie jeszcze jedno śniadanie by się przydało. Przypominasz sobie o puszce czerwonej fasoli kupionej jakiś czas temu. Otwierasz lodówkę, a tu świeża dostawa jajek. W głowie świta Ci fasolowy omlet z blogów, więc.. czemu by nie? Ale nie jestem mistrzem improwizacji, więc przepis muszę udoskonalić, jednakże dobre było! ;) Bez mąki, samo jajo, ubite białko, aromat i na patelnie.

omlet fasolowy z kefirem


12 komentarzy:

  1. Czasem trzeba dopracować jakieś pomysły, najważniejsze ze smakowało ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. o tez myslalam nad takim omletem, ale że mistrzem nie jestem więc myślałam nad plackami :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Najważniejsze, że jest pomysł :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Mega mi smakował, jak zrobiłam niedawno. Jest idealny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę boję się takich kombinacji, ale kiedyś będę musiała zaryzykować. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, w życiu bym nie wpadła na taki pomysł. Za to z wielką chęcią bym taki omlet zjadła, żeby poznać jego smak. A może akurat bym się z nim bardzo polubiła? Byłby jak znalazł na śniadanka. Pozdrowionka :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Muszę koniecznie fasolowego stwora zrobić :D

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja ostatnio NIE MOGĘ jeść omletów, ani tym podobnych, smażonych placków, bo z dziwnego powodu czuję się, jakbym miała 'brudny' żołądek. Dlatego dużo zapiekam :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak dla mnie on jest mega <3 Zwłaszcza, jeśli był taką improwizacją :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale to sobie wykombinowałaś! Ja mam kilka puszek pysznej fasoli i chyba też pokombinuję, a co! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny! Kusi mnie fasola na słodko :D

    OdpowiedzUsuń