piątek, 24 lipca 2015

potrzeba uwolnienia myśli

Już kiedyś wspominałam, że wiele się u mnie dzieje, a ja sama zaczynam się zmieniać. Co wywołuje te rewolucje? Ludzie, którymi się otaczam, dużo rozmów, zmuszenie do ponownego włączenia przycisku "uczucia" (który został wyłączony naprawdę-w pewnym momencie osiągnęłam perfekcję w kompletnym braku uczuć), chęć usamodzielnienia się, poczucie odpowiedzialności nie tylko za siebie. Podejmuję się rzeczy, których nie zrobiłabym do tej pory. Ryzykuje, z obawą zawsze, ale jednak. Coraz częściej kieruje mną motto "carpe diem" i że życie jest jedno jedyne. Zaczynam też zauważać istotną rzecz: moje myślenie przekłada się na całokształt. Nic się samo nie stanie, nikt za mnie nie zrealizuje moich marzeń, bym to ja czuła się spełniona. 
Zwykle jak tylko coś mi się udawało, to myślałam, że a) to fart b) głupi ma zawsze szczęście c) przypadek, który wcale nie musi się dobrze skończyć. Nigdy nie było mojej zasługi, nie myślałam w sposób "zasłużyłaś sobie na to!". I co teraz? Teraz zaczynam sama sobie udowadniać wewnętrzną siłę. Jak? Robiąc często sobie na przekór, ale w dobrym celu. 
Załatwiłam sobie na weekend pracę na promocji, dzisiaj 5h, a w sobotę i niedzielę po 10h. Pewna byłam, że tego nie ogarnę. I co? Ogarnęłam. To takie proste aspekty, które sprawiają mi frajdę. Mało tego, jest to praca stojąca, więc mimo tego, że dzisiaj była połowa tego, co będzie jutro, kolana odmawiały mi posłuszeństwa pod koniec, a wracając człapałam jak emeryt. Co zrobiłam po przyjściu? Od raz włożyłam buty do biegania i pomknęłam. Pomyślałam, że mam gdzieś zaduch, mam gdzieś deszczowe chmury, mam gdzieś, że zaraz będzie ciemno, mam gdzieś zmęczenie. NIE MUSZĘ, ALE CHCĘ. Kolejna ważna rzecz: nie traktuję już tego jako swego rodzaju karę, a jako przyjemność. Robię to dla siebie. Godzina sam na sam z myślami (lub właśnie ich brakiem, bo to dobry sposób na oderwanie się od nich). Były przerwy, które normalnie by mnie zdołowały, ale nie aktualnie, bo nie liczy się prędkość, a efekt, czyli uwolnienie endorfin. Długa droga przede mną do osiągnięcia harmonii, ale walczę, co jest dla mnie bardzo istotne. Żyję: ze sobą, dla ludzi, chwilą.

11 komentarzy:

  1. Samodzielność dodaje nam skrzydeł, ot co :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Swoboda z samym sobą i życiem, którym żyjemy to najlepsze możliwe uczucie :) rwij do przodu i bądź szczęśliwa! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Też kiedyś biegałam 'za karę', żeby spalić nadprogramowe kalorie.... a teraz jest to dla mnie czysta przyjemność. wiem o co chodzi ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej kochana :* Mogłabyś mi napisać (podesłać stronę), gdzie chodzisz na siłownię ? :) I ile kosztuje tam karnet i czy się opłaca ? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://www.klubsalsa.pl/ karnety w różnej cenie, ale aktualnie do końca lipca jest fajna promocja na karnet Open (siłka+fitness+rowery) za 120zł :)

      Usuń
    2. Dziękuję Ci :) a nie wiesz może jaka jest cena 1-go wejścia ? :) Na stronie nic nie napisali :(

      Usuń
    3. jeżeli dobrze pamiętam, to cena jednorazowego wejścia to ok. 20zł ;)

      Usuń
  5. (Żeby to nie zabrzmiało jak inwektywa...) Fajnie, że doszłaś do tego momentu, że nie biegasz "bo obiad"/zjadłam za dużo/muszem, a właśnie dlatego że to lubisz. I trzymam kciuki za dalszą drogę ;P

    OdpowiedzUsuń
  6. Popieram ten wpis całym sercem i doskonale rozumiem, bo taki sam etap przechodziłam/chodzę. Uśmiecham się i dumę odczuwam :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Brawo, tylko tak dalej. :-)

    OdpowiedzUsuń